Z Mietkiem udało nam się wczoraj pojechać fragmentem trasy Bike Maratonu, który odbędzie się pod koniec Sierpnia. Trasa jest już oznakowana, więc bez trudu można znaleźć drogę. Podjazd tradycyjnie do ZOO asfaltem, zjazd w kierunku Kryspinowa, gdzie trasa wije się między polami. Toxic na tej trasie spisywał się świetnie, ryba w wodzie!
Z Gilewiczem wypad do Myślenic, po ścieżkach Beskidu Makowskiego. Początek na podjeździe zaczynającym się w Zarabiu, potem kierujemy się w stronę Uklejny, trochę twórczego błądzenia i ostatecznie udaje nam się znaleźć pod schroniskiem na Kudłaczach. Zjechaliśmy do Pcimia, stamtąd wzdłuż raby przedostaliśmy się do Myślenic. Bardzo ciekawa trasa, Myślenice są na tyle blisko Krakowa, że na pewno nie raz tam jeszcze wrócimy. Choć raczej nie na szlaki piesze, bo te nie nadają się specjalnie do płynnej jazdy na rowerze (nazewnictwo nie myli:)
Uwaga POSZUKIWANY ROWER !! Niestety,w sobotę ok 12 przed budynkiem Newton na ul.Armii Krajowej okradziono mnie z fantastycznego roweru model Trek 4400. Gdyby ktoś z Was zauważył granatowo - białego Treka jeżdżącego ulicami Krakowa , bardzo proszę o kontakt !!! Rower jest charakterystyczny bo od podstaw składany z osobnych części , jak wygląda widać na obrazkach . Bardzo Was proszę o pomoc w odnalezieniu mojego roweru który był moim ulubionym środkiem transportu i jedną z najfajniejszych rzeczy jaką udało mi się posiadać,bardzo bardzo pragnę go odzyskać jak najszybciej !!
Z Gilewiczem wyjazd do Wolskiego testować nowy nabytek. Jazda na fullu w takim terenie to prawdziwa przyjemność. Nowy rower trzeba jednak dopasować pod siebie i zajmie to jeszcze trochę czasu.
Wczoraj, podczas popołudniowej przejażdżki w okolicach Lasku Wolskiego na liczniku Treka wybiło równe 10 tysięcy kilometrów. Postanowiłem wybrać kilkanaście zdjęć z wycieczek na tym rowerze, które najbardziej zapadły mi w pamięć a odbyły się przed założeniem bloga. W ciągu kilku lat dzięki Trekowi znalazłem się w niezliczonej ilości świetnych miejsc, pokonując dystans 1/4 równika! ;)
Dość kuriozalny rozwój wypadków zmusił nas do zmiany planów cd. trasy tego dnia. Miała być pętla wokół Krakowa, zamiast tego pojechaliśmy w poszukiwaniu kluczy do domu Mietka. Najpierw przez Skawinę dotarliśmy do Krzyszkowic gdzie chwilę zatrzymaliśmy się u mojego kolegi Grajdoła, potem zdecydowaliśmy się rozdzielić. Mietek pojechał w stronę Ponikwi, ja w kierunku Myślenic. Miałem w planie pojechać południową stroną zalewu Dobczyckiego, pogoda niestety zmusiła mnie do obrania krótszego, północnego wariantu. Powrót do Krakowa przez Stojowice, Gorzków i Swoszowice. Ta wycieczka przekonała mnie, że jazda w deszczu w lecie może być bardzo przyjemna.
Z Mietkiem wybraliśmy się popołudniowo na Turbacz. Trasa okazała się dość trudna, po ostatnich deszczach na trasie było dużo błota, jazda po mokrych kamieniach też nie należała do najłatwieszych. Poza tym, już na parkingu na dole urwała mi się linka przerzutki, wobec czego częśc podjazdu musiałem pokonać na przełożeniu 1-6, a po negocjacjach z przerzutką udało się zmienić bieg na 1-4. Pojechaliśmy czerwonym szlakiem na Tobołów, potem na Turbacz, skąd planowaliśmy wrócić nieco innym szlakiem niż w drodze tam, lecz na samym szczycie zastała nas dość późna pora. Ostatni odcinek pokonaliśmy już po ciemku, po ciemku też Mietek zmieniał pękniętą dętkę. Wróciłem do domu mocno zmęczony i poobijany, ale moim zdaniem jest to trasa warta zachodu.
Ten dzień zaczął się dość kiepsko. Planowany wyjazd w góry na weekend trzeba było odwołać, po tym jak zaraz po pobudce o nieludzkiej porze zobaczyłem za oknem ścianę deszczu. Przez cały dzień było szaro i mokro, jednak nie na tyle by zniechęcić mnie do tego, żeby wsiąść na rower. Pojechałem do podrakowskich dolinek- Bolechowickiej i Kobylańskiej trasą: Kraków centrum-Szczyglice-czerwony szlakiem przez las Zabierzowski-Zabierzów-Bolechowice-Dolina Bolechowicka-Dolina Kobylańska-Brzezie-Rząska-Kraków centrum.