3 Dzień wycieczki wokół Tatr zaczęliśmy jedząc śniadanie w malowniczej scenerii centrum handlowego. Wróciliśmy na drogę pod Tartami jadąc przez Velky Slavkov i Dolny Smokovec, potem przez Tatrzańską Łomnicę w kierunku Zdiaru. Jechałem tą drogą już wiele razy, ale za każdym tak samo mi się podoba. Za Zdiarską przełęczą pojechaliśmy w kierunku przejścia na Łysej Polanie. Podjazd na Głodówkę po rewelacjach z poprzedniego dnia nie był nawet tak ciężki. Szybki obiad w Bukowinie, głosowanie w tamtejszej komisji wyborczej i już niemal cały czas w dół do Nowego Targu. Transtatra zakończona sukcesem, zrealizowaliśmy prawie wszystkie założone wcześniej cele, oprócz podjazdu do Popradskiego Plesa. Podsumowując: Trasę wokół Tatr polecam każdemu, kto lubi Tatrzańskie klimaty i jest w przyzwoitej kondycji. Walory widokowe tej wycieczki są niezaprzeczalne, szczególnie po Słowackiej stronie, gdzie droga prowadzi zaraz u podnóży Tatr.
Drugi dzień Transtatry zaczęliśmy dość poźno (ok.12.00) ale z dużymi ambicjami. Mieliśmy w planie wyjechać do dwóch jezior w Tatrach- Popradskiego i Velickiego. Na początku pojechaliśmy bardzo ładną drogą do Liptovskiego Mikulasza, stamtad skierowaliśmy się do Strbskiego Plesa przez Pryblinę i Podbańskie. Wydawało mi się, że ten odcinek przejedziemy bez większych problemów. Okazało się jednak, że wiatr jest na tyle mocny, że w jazdę po plaskim trzeba wkładać wyjątkowo dużo siły. Po podjechaniu w okolice Strbskiego Plesa zjechaliśmy fantastyczną drogą z pięknymi widokami na Tatry w kierunku Tatranskiej Polianki. Zdecydowaliśmy, że tym razem rezygnujemy z podjazdu pod Popradskie Pleso, wybraliśmy drogę przez Velicką Dolinę do postawionego nieopodal jeziora hotelu. Podjazd jest trudny, nachylenie w granicach 8% dało mi się we znaki. Tak samo jak chmary komarów, które nie pozwalały na zatrzymanie się nawet na minutę. Ostatecznie dotarliśmy na górę i mimo, że było już dość ciemno, widok był wspaniały. Stamtąd, po chwili kontemplacji pejzaży, zjechaliśmy do Tatrańskiej Polianki (trzeba uważać, bo droga jest w dość kiepskim stanie) i zaraz do Popradu. Przenocowaliśmy w hotelu Vagonar, który swoją świetność przeżywał na pewno dawno temu, choc nie miało to większego znaczenia.
Na Transtatrę pojechałem pierwszy raz dwa lata temu z Gilewiczem, on odkrył tę trasę, która oparta była na tej z wyścigu szosowego Tatry Tour. Strasznie mi się spodobało, więc w tym roku chciałem pokusić się o powtórkę. Pojechaliśmy z Mietkiem samochodem do Nowego Targu, tam udało się go zostawić pod czujnym okiem strażnika na parkingu. Wyruszyliśmy w stronę Czarnego Dunajca, potem do Chochołowa i zaraz znaleźliśmy się na słowackiej ziemi. Piękny kraj to jest! Z Suchej Hory prosto do Trsteny, Tvrdosin-Podbiel-Zuberec. Jechało się dobrze, głównie po płaskim i lekko w dół, choć trzeba uważać, bo odcinek z Trsteny do Podbielu jest dość ruchliwy. Mieliśmy spory zapas czasu, więc zatrzymaliśmy się żeby obejrzeć mecz w jednej z knajpek. Holendrzy wygrali, Szakira zaśpiewała Łaka łaka taradadiram hej hej, a my ruszyliśmy dalej. Chwila podjazdu pod Kvaclanskie sedlo i zaraz czekał nas wspaniały zjazd aż do Liptovskiej Sielnicy. Piękne widoki, wijąca się serpentynami droga, prawie 70 km/h na liczniku, nie wiem dlaczego ominęliśmy tę przełęcz jadąc dwa lata temu. Skręt w kierunku Besenovej a tam mieliśmy małą zagadkę jak trafić do Ivachnovej, do domu mojej koleżanki Lucii.