Po powrocie późną godziną z festiwalu w Katowicach, dopiero rano zorientowałem się, że dziś start maratonu.. Nie mogąc już wziąć udziału, postanowiłem pojechać jego trasą. Mimo, że jechałem dobre kilka godzin po ostatnim zawodniku, policja i straż pożarna zatrzymywały dla mnie ruch. Sama trasa bardzo mi się podobała, żałuję, że nie dopilnowałem wcześniej, żeby w porę się zapisać i wystartować...
Miał być krótki wypad a wyszła dość ciężka przeprawa maratonowa. Pojechałem polnymi drogami w kierunku Balic, skąd skręciłem na zupełnie nieprzejezdny czarny szlak. Udało się jednak przedostać i znalazłem się w Lasku Zabierzowskim skąd zjechałem świetnym niebieskim szlakiem. Stamtąd do Bolechowic, gdzie gubiło mnie słabe oznakowanie. Czerwonym szlakiem dojechałem do Doliny Kluczwody. Rowerowymi ścieżkami dostałem się do Zielonek i z powrotem do Krakowa. Nauczka jest taka, że szlaki piesze bardzo rzadko nadają się do jazdy na rowerze i tego dnia miałem kolejny na to dowód. Trasa jednak bardzo fajna, Kellys świetnie sprawdza się na takich drogach.
Wyjazd z Mietkiem wokół Zalewu Dobczyckiego. Jechaliśmy trasą Kraków centrum- Swoszowice- Świątniki Górne- Myślenice. W okolicy Drogini, Mietek, napędzany jak zawsze swoimi stalowymi łydami, odłączył się, żeby zdążyć na zajęcia. Ja, w spokojniejszym tempie jechałem dalej do Dobczyc, potem Zakliczyna, Rzeszotar, Swoszowic i z powrotem do Krakowa. Żar lał się z nieba, kosmiczny upał, ale wyjazd bardzo fajny. Zalew, trzeba przyznać, wygląda całkiem nieźle. Trasa po jego południowej stronie jest bardzo przyjemna.
Wyjazd na zachód od Krakowa. Miałem w planie jechać wokół zalewu Dobczyckiego, ale upał tego dnia kazał wybrać bardziej płaską trasę. Najpierw ścieżką nad Wisłą dojechałem do toru kajakowego, gdzie natknąłem się akurat na zawody. Stamtąd po przejechaniu przez kładkę dojechałem do Czernichowa i Przegini Duchownej. Kierując się wskazówkami (skądinąd bardzo miłych) miejscowych, którzy radzili jechać "czoeku w lewo, potem tak wch*** pod górę, potem do lasu i lewo, to znaczy tak w prawo w sumie.." trochę zabłądziłem, ale po chwili udało się wrócić na właściwą drogę. Dotarłem do Kamienia a następnie do zalewu Skowronek przed Alwernią, gdzie znudzony wędkarz starej daty narzekał, że od dawna nic nie może złowić. Idąca od zachodu burza (przynajmniej chmury i grzmoty, jak się okazało, nic więcej) skłoniła mnie do odbicia na północny-wschód. Dojechałem do Zalasu, stamtąd znaną już dobrze drogą do Czułowa i Mnikowa. Bardzo fajny dzień, choć wyjątkowo gorący i duszny, pot lał się strumieniami. Oto zdjęcia:
Wyjazd za zachód w kierunku Rudna. Zacząłem jadąc przez lasek Wolski, podjazd asfaltem, potem zjazd szlakiem w kierunku klasztoru, dalej leśnymi drogami w kierunku Kryspinowa.
Stamtąd już drogą do Mnikowa i przez Baczyn do Parku Rudniańskiego. Nie wjeżdzałem do samego zamku, ale zatrzymałem się na relaks i podziwianie widoczków na górce nieopodal.
Wieczorny wyjazd z Mietkiem do Mogilan trasą Kraków- Piekary-Skawina- Kulerzów-Mogilany- Konary- Swoszowice- Krk. Na odcinku od Mogilan do Krakowa droga prowadzi cały czas po górkach i dolinach, swoją drogą do samych Mogilan podjazd jest dość ciężki. Bardzo fajna trasa, świetne widoczki!