Beskid Żywiecki
Sobota, 14 maja 2011
· Komentarze(2)
Kategoria Beskid Żywiecki
Wypad z Mietkiem w Beskid Żywiecki. Zaczęliśmy w Szczyrku, skąd wyspindraliśmy się kosmicznie stromym podjazdem do przełęczy Karkoszczanka. Jako, że nie ma asfaltu do Brennej, gdzie chcieliśmy się dostać, mieliśmy trochę przełaju (czyli niesienia i prowadzenia rowerów:)
Z Brennej dojechaliśmy do Ustronia, stamtąd zaczęliśmy podjazd na Równicę. Kocie łby na początku były dość kiepskim prognostykiem, całe szczęście szybko się skończyły. Na szczycie nie ma szans na spokojną kontemplację Beskidzkich widoków, festyn prawie jak na Gubałówce!
Po zjeździe skierowaliśmy się do Wisły, gdzie się rozdzieliliśmy- Mietek pojechał na Kubalonkę, ja od razu na Salmopol. Wjeżdżając niespiesznym tempem, zrobiłem chwilę postoju. Nie spodziewałem się, że Mietek, mając do zrobienia ekstra 10 kilometrów, dołączy do mnie tak szybko, bo już w połowie podjazdu! Chapeau bas, świetna kondycja! W Beskidzie Śląskim byliśmy już w zeszłym roku i tak samo jak tym razem było bardzo fajnie. Bardzo lubię te tereny.
Przełęcz Karkoszczanka© ZygmuntA
Równica© ZygmuntA
Po zjeździe skierowaliśmy się do Wisły, gdzie się rozdzieliliśmy- Mietek pojechał na Kubalonkę, ja od razu na Salmopol. Wjeżdżając niespiesznym tempem, zrobiłem chwilę postoju. Nie spodziewałem się, że Mietek, mając do zrobienia ekstra 10 kilometrów, dołączy do mnie tak szybko, bo już w połowie podjazdu! Chapeau bas, świetna kondycja! W Beskidzie Śląskim byliśmy już w zeszłym roku i tak samo jak tym razem było bardzo fajnie. Bardzo lubię te tereny.
Na przełęczy Salmopolskiej© ZygmuntA